Jutro zaczynam nowy semestr.
Choć, muszę się przyznać, że mam spore zaległości jeszcze sprzed roku...
Od czwartku jesteśmy w mieszkaniu wszystkie trzy.
Jest śmiesznie, wesoło, pozytywnie.
Ale... nadal się alienuję.
Większość czasu spędzam w moim pokoju.
Robię cokolwiek, oczywiście nic konkretnego, czy potrzebnego...
Od wczoraj robię zeszyt z przepisami.
Nic nadzwyczajnego!
Ot - wycinam dokładnie przepisy z różnych gazet i wklejam do zeszytu.
Pewnie można by to zrobić ładniej, w ładnym zeszycie, jakoś ozdobić itd.
Tak dziwnie się czuję.
Nie mogę ogarnąć siebie, swoich myśli, swoich uczuć.
Boję się powiedzieć coś głośno, boję się coś zrobić.
Boję się powiedzieć komukolwiek o tym, co czuję, co mnie trapi.
Jest źle.
Wszystko podsuwa dziwne myśli. Nie potrafię nad tym zapanować.
Czuję, że robię coś na siłę...
Czuję się tak, jakby pogoda zza okna przesiąknęła mnie na wskroś...
Jak czytam Twoje przemyslenia, to przypominam sobie siebie sprzed kilku lat, gdy też byłam na studiach. (Zabrzmiało, jakby pisała to stara baba:)) Trudno w takich sytuacjach coś poradzić... Podejrzewam, że wiem, co czujesz. To jest uczucie, którego ja po prostu nienawidzę - niemoc. Czyli nic nie jesteś w stanie zrobić - ani ze soba, ani z otoczeniem.. . Ja starałam się zawsze coś robić - czy rysować, czy film, czy szydełko. Może pomoże? Trzeba po prostu przeczekać, to minie. Przyjdą miłe chwile w szkole, w domu, ...
OdpowiedzUsuńMoże kolczyki, które oddadzą ten nastrój? tylko musiałabyś je potem komuś oddać, żeby nie przypominały Ci tych chwil:) Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do "normalności";)
Czasem ciezko zaaklimatyzowac sie na "nowym",nie zamykaj sie w sobie(wiem truje,pomyslisz..latwo jej sie radzi)Wiem co "mowie"sama przechodzilam przez takie rozterki,mam troche lat i szkoly juz dawno za soba.Zeby bylo smiesznie to wymyslilam sobie szkole 600 km od domu(akurat w tamtych latach to byla jedyna o tym profilu)Bylo troche sztywno na poczatku,najwazniejsze sie niezrazac jesli cos jest nie tak,nie wszyscy nas musza kochac i my tez nie mamy obowiazku kochac calego swiata.
OdpowiedzUsuńBadz optymistka a wszystko napewno pouklada sie tak jak sobie tego zyczysz.
TRZYMAM KCIUKI.
oooo, ja dziewczyny miałam baaardzo podobnie - ogólnie jakoś po skończeniu liceum i wybraniu się do wielkiej Warszawy na studia, jakbym "ucichła". Przez 3 pierwsze lata, w zasadzie wolałam, żeby nikt mnie nie zauważał, na zajęciach nie byłam raczej aktywna - nie wiem, jak to nazwać - nieśmiałość, jakieś kompleksy, a może po prostu chęć do świętego spokoju. Potem zaczęło to powoli mijać, bo tak delikatnie zaczęłam nad sobą pracować i wychodzić tak troszeczkę do ludzi - choć było bardzo ciężko, bo było to wtedy wbrew mojej naturze. Ale udało się i taka rozsądna otwartość wreszcie przyszła, czuję, że jest moja :)
OdpowiedzUsuńOby i Tobie się udało uzyskać cel
www.zaczarowaneszydelko.ofu.pl