wtorek, 5 listopada 2013

Prezentowo!

Ten wpis powinien powstać ze 3 (albo i dalej!) tygodnie temu, ale ciągle coś stawało na przeszkodzie. Najpierw, gdy paczuszka dotarła do mnie do domu, ja byłam już w Poznaniu i minęło kilka dni, zanim wpadła w moje łapki. Potem trzeba było zrobić zdjęcia zawartości, co też zajęło mi kilka dni (wstyd...). Okazało się, że fotki są kiepskie - za ciemne, nieostre... Próby poprawienia jakości wyszły tylko częściowo. W międzyczasie okazało się, że najlepiej i najspokojniej będzie, gdy, po niecałym miesiącu od wprowadzenia się, jednak znajdę sobie inny pokój (szkoda, bo współlokatorki świetne...) i też nie miałam głowy do robienia fotek. Dziś, gdy już ułożyłam wszystkie swoje rzeczy i przyzwyczajam się do nowych warunków, skorzystałam ze światła i parapetu i... ta dam!

Pod koniec sierpnia przeglądałam blogi pod kątem candy i zabaw tego typu. Zgłosiłam się do kilku z nich, między innymi u Filomenki ogłosiła candy, w którym do wygrania był miks koralików, półfabrykatów i przydasi. Nie ma tu co wiele opisywać - wygrałam! :) Szybciutko napisałam maila z adresem i... dalsze przeboje opisałam powyżej. :)

Co dostałam od Filomenki?
Sporą, ciężką paczuchę! Zawartość owinięta była w bardzo fajny materiał (niestety został w domu), a w środku... Same skarby!

Półfabrykaty i elementy ozdobne - rurki, ogniwka, przekładki, kuleczki, srebrny sznureczek, bazy do kolczyków, emaliowane zawieszki, metalowe czeresienki z cyrkoniami, koralik modułowy...
 Bardzo kolorowy miks koralików - akrylowych, szklanych, drewnianych, metalowych... Małe, średnie, duże. Łezki, owale, sześciany, kule, dyski, kuleczki... Wszystko!
Kolczyki! - tak, dostałam 4 pary pięknych, ręcznie robionych kolczyków. Ewuś - zachwyciły mnie i sama nie wiem, które są ładniejsze! :)

Filomenko, bardzo Ci dziękuję za zabawę i wspaniały prezent! Mam plan na najbliższy weekend, by niecnie wykorzystać koraliki, które od Ciebie dostałam - efektami na pewno się pochwalę! :)

~~~~~~~~
A skoro już piszę o prezentach, to pokażę, co kilka dni temu dostałam od Piotrka zamiast kwiatka :)

Wiecie jaki jest problem z kwiatami ciętymi - choć są piękne i zawsze mnie bardzo cieszą, to postoją 2, 3 dni i zaczynają opadać. Z kolei kwiatki doniczkowe mają ze mną ciężki żywot... Dlatego nigdy nie wymagam kwiatków przy każdej okazji. Wolę iść do kina albo na kawę, o! :)
Przy okazji wizyty w markecie budowlanym, co Piotrek bardzo lubi (a ja przy okazji - powiedziałabym, że muszę, ale tak naprawdę lubię patrzeć, jak On to wszystko ogląda i kombinuje, do czego może mu się dana rzecz przydać :)), zobaczyłam kolorowe, przyklejane ozdoby na ścianę dla dzieci. I... przepadłam! Tak, stara baba, a zauroczyły mnie piankowe rybki :)
I tak, zamiast różyczki, którą po 4 dniach musiałabym wyrzucić, mam dwa kolorowe stworzenia pływające na ścianie :) Sama radość!

W kolejnym poście pokażę Wam kawałek jesieni z mojego rodzinnego miasteczka :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz