niedziela, 29 stycznia 2012

Ulubiony kolor

Dziś tak szybciutko, prawie na ostatni moment...

Art - Piaskownica zorganizowała FotoGrę.


Zadanie polega na zrobieniu zdjęcia swojego ulubionego koloru.

Szukałam długo. Chodziłam po mieszkaniu, kombinowałam, wymyślałam...
Jeszcze więcej było kombinacji, bya aparat odpowiednio uchwycił to, co chcę pokazać.
Nie udawało się dość długo. Już zrezygnowałam.
Prawie.
Prawie stanowi wielką różnicę.
Pamiętając, że termin jest do dzisiaj, cały czas miałam w głowie "wykombinuj coś!".
No, i wykombinowałam :)

Niekoniecznie jest to mój ulubiony kolor - bo w sumie nie mam takiego NAJ. Kiedyś uwielbiałam zielony, a teraz... lubię każdy po trochu i falami przychodzi a to granat, a biel...
Zdjęcie przedstawia mój najnowszy sweterek w kolorze, który mnie w tym roku opanował, oraz koraliki, w których barwach jestem zakochana :).

piątek, 27 stycznia 2012

Bo czas na szczęście płynie dalej...

Co jakiś czas jeszcze dociera, co się stało tak niedawno, jeszcze trochę boli, ale po to czas płynie dalej, by bolało coraz mniej, prawda?


Dla zachowania równowagi pokażę Wam więc, jakie wspaniałości przyszły dziś do mnie pocztą!
Dostałam dziś list wprost z Aniołowa!
A w środku... same skarby i cudowności wygrane w candy! :)
Tak, chwalę się, bo naprawdę jest czym!

Dwie pary ślicznych, szydełkowych kolczyków!
15 dużych serwetek (w tym jedna z motywem mojego ukochanego obrazu Gustava Klimta!!) + dwie małe (jedna też z Klimtem :))
Świetna kartka z jabłuszkami :)
2 paczuszki kryształków - jedne duże, drugie, czerwone - małe
3 paczuszki perełek + paczuszka transparentnych kuleczek
Cudowności!!
 Koraliki, kryształki + karteczka :)
 Kolczyki, kryształki, perełki i karteczka
 Wszystkie serwetki!

Bardzo dziękuję za tak wspaniałe prezenty! 
Oglądałam wszystko trzy razy i już nacieszyć się nie mogę, co z tego pięknego zrobię :)
A Was zapraszam na Aniołowego bloga - zajrzyjcie, warto, bo jest co oglądać! :)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przy okazji zapraszam Was też do Magicznego Pudełka!
Daniela, będąca właścicielką powyższego fanpage'a na FB oraz bloga Wyobraźniolandia tworzy bardzo ciekawą, oryginalną biżuterię, ozdabia przedmioty metodą decoupage, ozdabia koszulki różnymi nadrukami, projektuje przypinki i... pewnie wiele więcej, ale to już musicie odkryć sami! :)

Z okazji organizowanej wyprzedaży broszek na fanpage'u MagicBox zakupiłam poniższe brochy z sowami i jestem z nich mega zadowolona :)

wtorek, 24 stycznia 2012

Bez Niej dom już domem nie będzie...

5. grudnia '97 przyniosłam Cię na rękach do domu. Miałaś mieć na imię Tekla, zostałaś Tusią (od Martusi). Dostałaś swoją podusię, gumową kość do gryzienia. Spałaś zawsze ze mną na łóżku - na początku obok mojej poduszki, zimą pod kołdrą, a gdy było ciepło - w nogach łóżka. Jak się chciałaś schować, uciekałaś pod stoliczek, a potem pod łóżko. Wjechałaś z nami wyciągiem na Śnieżkę(!), towarzyszyłaś nam we wszystkich górskich i nadmorskich spacerach (nie licząc tych wszystkich spacerów po Żerkowie) i radziłaś sobie świetnie. Mijający nas ludzi śmiali się, jaki z Ciebie sprawny, mały psiak. Dwa razy przegryzłaś kabel od lampek choinkowych, bo świeciły na Ciebie, gdy chciałaś spać, pogryzłaś termometr rtęciowy, kilkanaście sztuk bielizny. Miałaś szyte ucho i podcinane pazurki (ugryzłaś wtedy weterynarza ze złości!). Bałaś się obcych, dużych psów, które szczekają za bramą. Uwielbiałaś gości! Wszyscy moi znajomi śmiali się, że przychodzą do Ciebie (ktoś chciał mi Cię ukraść! :)). Nie lubiłaś kąpieli i mruczałaś z niezadowolenia, gdy woda była za zimna. Gdy o 23 jeszcze nie spałam, przychodziłaś do mnie i pokazywałaś, że pora iść spać. A gdy w środku nocy jeszcze nie spałam, to wyciągałaś mnie siłą na dwór, bo Tobie się chce. Skakałaś po mnie rano, gdy wiedziałaś, że mam wstać, a jeszcze leżę, nigdy nie pozwalałaś wylegiwać się za długo :) Wiedziałaś, jak to jest, gdy włącza się wieża, zaczyna lekko szumieć i za chwilę zacznie grać. Znaczyło to, że się obudzę, wstanę i wypuszczę Cię na dwór. Zaczynałaś szaleć po pokoju i raz obudziłaś mnie samym bieganiem, gdy wieża nie załączyła płytki i nic nie zaczęło grać. Nie zaspałam wtedy do szkoły. Tęskniłaś, gdy wyjechałam na studia. Przez ponad rok prawie nie wychodziłaś z pokoju. Pchałaś się do drzwi, by mnie przywitać i nie dawałaś mi przejść, póki Cię nie pogłaskałam. Nienawidziłaś, gdy robiłam Ci zdjęcia - odwracałaś głowę, gdy tylko zobaczyłaś aparat bądź telefon skierowany w swoją stronę.
Przez prawie 14 lat byłaś zupełnie zdrowa, sprawna i pełna sił. Trochę pogorszył Ci się słuch, ale nadal miałaś w sobie multum energii.

Wczoraj odeszłaś. Moje serce pękło na milion kawałków.
Przyjaźniłyśmy się 14 lat, 1 miesiąc i 17 dni.
Bez Ciebie dom już nie będzie taki sam.
A na całym cholernym dysku mam tylko to jedno Twoje zdjęcie...

piątek, 13 stycznia 2012

Niesamowity czwartek!

Wczorajszy dzień był LEGEN... wait for it ...DARY!
Aż sama nie wiem, od czego zacząć... :)

  • Późny, przyjemny poranek :)
  •  Pan listonosz, który przyniósł zakupioną wspaniałą spódniczkę od Zuzolińskiej!
Spódniczka, mimo mojej niepewności, okazała się idealna i wyglądam w niej lepiej, niż sądziłam :)
(Zdjęcia poniżej razem z kurteczką :))
  • (Jedna zła wiadomość...)
  • Pozytywnie załatwiona jedna z miliona spraw na uczelni.
  • Pan paczkonosz, który przyniósł przefantastyczną paczkę od Szpiegowsky!!
Paczka ta mnie zaskoczyła wszystkim po kolei.
Wygrałam u Szpiegowsky giveaway, w którym nagrodą miało być "coś na szyję".
W między czasie Szpiegowsky pisała do mnie, że ma pareczkę i czy byłabym tą kurteczką zainteresowana. Byłam zainteresowana! :)
Paczka, owszem, zawierała parkę (piękną, idealnie w moim stylu!):
 
Kurteczka: Vero Moda, Spódniczka: HandM
 
ale miała w sobie też całe mnóstwo innej radości... Aż sama nie mogłam uwierzyć! Były to: portfel, 2 pierścionki (piedzienie mocy! :D) i 3(!) naszyjniki!!
I'm
Stradivarius
Glitter
New Yorker
 KappAhl
Tatuum
Każdą z tych rzeczy cieszyłam się jak dziecko. Przymierzałam, oglądałam, podziwiałam, dotykałam...
DZIĘKUJĘ!!!!!!!

  • Jakby mojego rozemocjonowania było mało, zadzwonił Piotrek i zaproponował byśmy odwiedzili Termy Maltańskie!
W ekspresowym tempie się przyszykowałam i pojechaliśmy! Co prawda trzeba było przecisnąć się przez mega korki, ale dojechaliśmy z zaledwie 10 minutowym opóźnieniem ;)
Pływaliśmy, zjeżdżaliśmy, wygłupialiśmy się, śmialiśmy we trójkę (z naszym klasowym kolegą, współlokatorem Piotrka, Tymonem) przez 3 godziny!
Dawno nie bawiłam się tak wspaniale! :)

  • W związku z tym, że basen strasznie wyciąga energię i wywołuje wilczy głód, pojechaliśmy na najlepszy kebab w mieście, do Kebabistanu na Wielkiej
Uwielbiam tam chodzić ze względu na pyszne jedzenie, dobrą obsługę, wygodną lokalizację i ładny wystrój :) Najedzeni (choć Tymon mówił, że zjadłby jeszcze...), zadowoleni, postanowiliśmy odwiedzić jeszcze jedno miejsce...

  • Tesco na Wilczaka! ;)
Jest to jedno z dwóch całodobowych Tesco w Poznaniu. Czasem wpada nam głupi pomysł, by jechać tam o baaardzo późnej porze. Cóż, studenci się nudzą ;)
Tak łaziliśmy, tak wymyślaliśmy, że... kupiłam sobie w końcu męski kapelusz!
(przypinka moja, prywatna ;))
Od dawna się na taki czaiłam, wiele osób mówiło mi, że twarzowo wyglądam, aż w końcu się zdecydowałam! :)

Uf, do domu wróciłam przed 2 w nocy! :D

Ten dzień, od początku do końca, był mi baaardzo potrzebny. Dawno nie zrelaksowałam się w tak fantastyczny sposób, nie spędziłam tak wesoło czasu, nie odpoczęłam od wszystkiego.
Było świetniaście!

Poniższe zdjęcia to miks wszystkiego, co powyżej + moje wygłupy :)

 
 
 
 
 
 
 

 
 

 

 
   
 



niedziela, 8 stycznia 2012

Syndrom zapętlenia jednego utworu

Rzadko dopada mnie taka faza, by słuchać jednej piosenki kilkukrotnie w krótkim czasie.
Syndrom Zapętlenia Jednego Utworu, tzw. #szju zaczął działać bardzo nieśmiało wczoraj.
Dziś opanował mnie na dobre.

A o jaką piosenkę chodzi?
Gotye - "Somebody That I Used To Know..."


Przesłuchałam całą płytę zespołu Gotye i niestety poza tą jedną piosenką nie znalazłam dla siebie nic ciekawego.

A moje #szju zostało zapoczątkowane tym coverem powyższej piosenki, który to nakłonił mnie do przesłuchania oryginału.
I nie wiem teraz, która wersja jest lepsza, bo obydwie są na swój sposób niesamowite i niepowtarzalne.


Przy okazji zapraszam na mojego bloga HandMade, gdzie pojawiło się kilka nowości i takie tam ;)
 

piątek, 6 stycznia 2012

Kulturalne podsumowanie roku

Minęło już kilka dni od początku nowego roku, 2011 został przeze mnie podsumowany ogólnie,
czas więc na podsumowanie tego, co robiłam w czasie wolnym. :)

Filmy i kino

W kinie byłam 11 razy (2 razy była to strata czasu i pieniędzy), obejrzałam 108 filmów [pełna lista] (co najmniej - całkiem prawdopodobne, że zapomniałam wpisać na listę kilku filmów, więc podejrzewam, że jest to 108 + ~3 filmy).
Które filmy były wg mnie najlepsze? Cóż, wystarczy spojrzeć na ranking punktowy :)
Nie wszystkie filmy były warte obejrzenia, o niektórych przypomina tylko spisana lista, mogłoby być jeszcze więcej ciekawych pozycji, ale... wszystko przed nami! :)
Zapoczątkowałam też już listę filmów na 2012 rok :)


 Wyższa kultura ;)

Wybrałam się do Hali Arena i obejrzałam 1 musical (tak, znowu piszę o Metrze :)). Chciałabym więcej!

Muzyka   

Ta część jest do ogarnięcia najtrudniejsza.

Dwie piosenki: "Home" Edward Sharpe & The Magnetic Zeros oraz "Marry you" Bruno Marsa są absolutnymi hitami zeszłego roku! :)

"Marry You"  w wykonaniu Glee

"Home" Edward Sharpe & The Magnetic Zeros
 (tak, wiem, że to piosenka z 2009, ale odkryłam ją w tegoroczne wakacje :))

Poza tym odkryłam w tym roku wiele fantastycznie śpiewających kobiet o pięknych, bogatych, zachwycających głosach!
Polecam posłuchać
(kliknięcie z nazwę przenosi do wyników wyszukiwania w YouTube, gdzie można posłuchać piosenek danego wykonawcy):
  • Adele, której chyba nie trzeba nikomu przedstawiać :) Uwielbiam jej głos, muzykę, teksty - wszystko! Moja ulubiona z jej piosenek to, co było do przewidzenia: "Rolling in the deep", ale cała płyta "21" jest fantastyczna.
  • The Pretty Reckless - z wokalistką znaną z "Gossip Girl" - Taylor Momsen, muzyka dość mroczna, ale wciągnęła mnie w siebie bardzo mocno! Trudno mi wybrać jedną piosenkę z ich repertuaru... "Make me wanna die" i "You" to moje dwie tak najbardziej ulubione, ale tak naprawdę cała ich płyta "Light Me Up" jest świetna!
  • Amy Winehouse - wbrew pozorom nie zaczęłam jej słuchać na fali sensacji, jaką wywołała jej śmierć - znałam jej piosenki na długo wcześniej, a uwielbiam nomen omen "Rehab"!
  • Florence and the machine - niesamowity głos, świetna energia, alternatywa dla gwiazdek pop,  oraz uwielbiam "Dog days are over" ❤ 
Wycieczki

 Poza dalekimi wyprawami, o których wspominałam w poprzednim poście, Katowice - Gdańsk - Warszawa, nie mogę zapomnieć o zwiedzaniu Poznania: o wycieczce wokół miasta, wzdłuż Półwiejskiej, po i w okolicach Rynku, wokół i nad Maltą, spacerowanie w okolicach mojego mieszkania..., wyjazdach nad Rusałkę oraz dwóch wycieczkach do Puszczykowa!
Marzy mi się jeszcze więcej. Odkrycie nieznanych mi dotąd zakamarków, odwiedzenie miejsc, w których dawno nie byłam i pokochanie ich na nowo, spacery, wycieczki, zdjęcia, korzystanie ze słońca... To wszystko - na wiosnę! :)

Oby w nowym roku wszystkiego tego, co było dobre, było jeszcze więcej! :)

    niedziela, 1 stycznia 2012

    Podsumowanie 2011 roku

    Z góry zaznaczam, że nie wiem, co tu napisać...

    Nie umiem nawet powiedzieć, czy ten rok był lepszy, gorszy, czy podobny jakościowo do poprzedniego.
    Nie wiem, naprawdę.

    Popełniłam te same błędy, ale więcej i mocniej.
    Znów zapomniałam o tym, co ważne, a uwierzyłam w nieprawdę, ułudę, bzdurę, błahostkę.
    Moje życie jest tak samo niepoukładane, chaotyczne, niezgrabne.
    Znów zawaliłam stertę tych samych spraw, w tych samych kwestiach...

    Spełniło się jedno z moich wielkich marzeń.  To był cudowny 8. marca i nigdy tego nie zapomnę! Tych emocji, radości, śpiewania razem z aktorami... Było fantastycznie! :)

    Poznałam stertę nowych ludzi (dzięki Blipowi!), osobiście, namacalnie, empirycznie - zobaczyłam, usłyszałam, przytuliłam. Było to dla mnie wielkie, pozytywne poświadczenie i chcę więcej!
    Większość tych kontaktów "potoczyła się" źle, bo zaniedbałam, bo zabrakło czasu, czasem chęci, tematu... Ale wyjazdy do Katowic/Gdańska/Warszawy oraz przyjęcie tych kilku osób pod swój dach było wielkim wyzwaniem i sądzę, że wyszłam z tego z tarczą. :)

    Rozwinęłam swój "kreatywny kącik". Co prawda w tej chwili znów nie mam na nic czasu, ale to w tym roku przyszły pierwsze zamówienia (dzięki Blipowi! :)), którym starałam się podołać najlepiej, jak potrafię. Nauczyłam się kilku nowych rzeczy i mam apetyt na więcej. :)

    Wiele rzeczy wymaga poprawy, zmiany, ulepszenia, zmienienia - niezależnie od zmiany daty w kalendarzu (właśnie, muszę kupić nowy, z kotem Simona! :)).

    Pod ostatnią notką padło pytanie "co dalej?".
    Cóż - nic dalej. Tamten dzień zamknął mały rozdział mojego życia, które płynie dalej i, jak przystało na Nadziejomankę i Wieczną Optymistkę, wierzę, że cokolwiek będzie dalej - będzie dobrze. :)

    Na razie mam jeden cel: inżynier.

    O tym, co dalej, będę myślała po zdobyciu tytułu, dobrze? :)

    Witaj Roku 2012, bądź lepszy niż Twój poprzednik!