sobota, 22 stycznia 2011

Czasem trzeba powalczyć z samą sobą...

...i pozbyć się tego, co zaczęło przeszkadzać.

Od końca liceum regularnie tyję.
Głównie zimą, przez siedzący tryb życia, przez uwielbienie do słodyczy i niepohamowany apetyt.
W tej chwili ważę 73kg.

Postanowiłam skorzystać z metody opracowanej przez dra Dukana.
Nie wygląda to aż tak źle:
dużo mięsa,
chudy nabiał,
dużo płynów.
Eliminacja tłuszczów, cukrów, wypełniaczy.
Zawzięłam się, uparłam przy tym pomyśle.
Kilka dni temu kupiłam odpowiednią książkę, wczoraj kupiłam wagę i pierwsze produkty [chudy twaróg, otręby, 0% mleko, chude jogurty naturalne, wodę mineralną, puszki z rybą w sosie własnym], jeszcze kilka drobiazgów chciałabym kupić, ale właściwie mogłabym już zacząć :)
Zwlekam ze względu na zapasy jedzenia, które mam w lodówce, a ze względu na 2 inne osoby, które z niej korzystają, nie mogę wszystkiego tak zostawić.
Planuję początek na poniedziałek, no - najpóźniej na wtorek.
Chciałabym wrócić do mocno zapomnianych 60kg.
Z tego względu wpisy na blogu będą się koncentrować głównie wokół diety, tak jak i moje myśli w ostatnich dniach. ;)

Wielu rzeczy jeszcze nie wiem, gubię się troszkę w tym wszystkim, staram się skupić na najbliższych dniach i myśleć o tym, że to będzie się działo.
Muflena odpisując na to, co piszę na blipie lub FB bardzo mi pomaga i podpowiada w kwestiach, w których się plączę. Jestem jej za to bardzo wdzięczna! :)
 
Strasznie mocno mi zależy, by to wszystko zadziałało, bym potrafiła wytrwać w tych postanowieniach.
Taka mała próba silnej woli...
Trzymajcie kciuki, dobrze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz