piątek, 4 marca 2011

Zimowy spacer nad Maltą

Uwielbiamy spacery!
Gdy już mamy tak całkowicie dość siedzenia w czterech ścianach, oglądania filmów i nauki, idziemy spacerować! :)
Nasze trasy i miejsca są różne, czasem dalej, czasem bliżej.
Malta jest bardzo blisko kampusu Politechniki, stosunkowo blisko mojego mieszkania [w końcu mieszkam tylko na Wildzie] i zawsze można uciec do Galerii, którą otworzyli w 2 lata temu.
Postanowiliśmy wykorzystać przepiękną, słoneczną pogodę, która postanowiła zawitać w Poznaniu 23. lutego.
Przyznaję - było bardzo zimno! Ale staraliśmy się iść cały czas na słońcu, co dodawało nam sporo ciepła i chęci do dalszego maszerowania
Obeszliśmy całe jezioro dookoła, czyli [idąc za Wikipedią] przeszliśmy 5,6 km.
Po spacerze uciekliśmy do Galerii i Pizza Hut, gdzie ja korzystałam z baru sałatkowego [z racji diety], a Piotrek załapał się na Festiwal Pizzy, co bardzo mu odpowiadało

Na robienie zdjęć sił i ochoty wystarczyło nam tylko przez 1/3 okrążenia, czego ślady widoczne są poniżej :)

Bezpośrednio nad Maltę zeszliśmy idąc mostem, który zaczyna się w końcowej części Galerii.
Z tegoż mostu zrobiłam pierwsze fotki:

Uwielbiam robić Piotrkowi zdjęcia w każdej sytuacji! :) Często robi do mnie krzywe miny, ale mnie te zdjęcia podobają się najbardziej i nie mam zamiaru zaprzestać tego procederu.

Po zejściu z mostu i przejściu kawałek dalej, doszliśmy do miejsc, gdzie wyznaczono "baseny". Są to niecałkowicie otoczone płytsze fragmenty jeziora, które latem służą za kąpieliska. "Otoczenie" basenów stanowią betonowe pomosty. Na jeden z nich wstąpiliśmy i popełniliśmy kilka zdjęć.

A Piotrek nie byłby sobą, gdyby nie postanowił sprawdzić twardości i wytrzymałości warstwy lodu, który skuł całe jezioro:

Okazało się, że wszystko jest zamarznięte na kość, więc i ja odważyłam się zejść na lód i z tej perspektywy zrobiłam kolejne kilka zdjęć:

Trochę dalej na lodzie zobaczyliśmy całkiem sporo butelek [głównie po szampanie], co może sugerować, iż leżały tam od Sylwestra i że od tamtej pory niewiele zmieniła się grubość pokrywy lodu.

Po bliższym przyjrzeniu się pomostowi, zauważyłam bardzo ciekawe formacje "sopli", które powstały w każdym możliwym miejscu i trzymały się właściwie same siebie:

Poszliśmy dalej i natrafiliśmy na kolejny pomost - na jego końcu znajdowało się "bocianie gniazdo". Niestety - okazało się, że [dla bezpieczeństwa] wejście na samą górę jest zamknięte.

Wyżej i tak bym nie weszła! ;)

Na tym samym okrągłym pomoście, na którym usytuowano bocianie gniazdo, było też miejsce do cumowania [?], wyglądające jak wielka pinezka [taka, jak do tablic korkowych :)]. Niestety, nie udało mi się jej wyciągną, a słońce dawało mocno po oczach akurat w tę stronę.

Kawałek dalej trafiliśmy na plac zabaw, czego, oczywiście, nie mogłam darować!

Do odważnych świat należy! :D

Piotrek okazał się być odważniejszy [normalne, przyzwyczajam się ;)]:

Dalej był kolejny plac zabaw i bardzo ciekawa tablica:
Wierszyk godzien zapamiętania i częstszego stosowania! :)

O, to po prostu mój Myszu. Dał się sfotografować z normalną miną :)

To miejsce to początek [lub koniec, zależnie od strony :)] Malty. Prawdopodobnie jest to przedłużenie rzeki Cybina [Malta, jako sztuczne jezioro, powstała poprzez spiętrzanie wody na tej rzece].

Po prostu kocham te nasze spacery! :)

1 komentarz:

  1. Zima sa piekne widoki i zdrowe powietrze,ale juz troche za dlugo.
    U nas nareszcie robi sie cieplo:))))
    Fajny ten Twoj Myszu:))
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń